Muzyka w adwokackiej todze (12)

W górach

Na placu Legionów we Wrocławiu, nieopodal siedziby naszej Rady, odsłonięto mural z wizerunkiem Wandy Rutkiewicz – wrocławianki, wybitnej himalaistki, co stało się inspiracją do napisania tego felietonu.

Karkonosze, Tatry, Alpy czy Himalaje – wszystkie góry są piękne i jak magnes przyciągają ludzi. Nic więc dziwnego, że tematyka górska tak często pojawia się w tekstach piosenek, a i w samej muzyce obficie wykorzystywane są motywy melodii góralskich czyli ludzi gór. Nie po raz pierwszy odwołam się do twórczości Skaldów, którzy chyba najdoskonalej, nieprzerwanie od 1965r.(!), czerpią z dorobku kultury Podhala. Nawiasem mówiąc, to zjawisko nie jest domeną tylko muzyki rozrywkowej, o czym świadczy choćby twórczość  Karola Szymanowskiego  czy Wojciecha Kilara.

W znakomitej książce pt. „Zwyciężyć znaczy przeżyć. 25 lat później”, znany himalaista Aleksander Lwow, opisuje różne historie związane z wytyczaniem i pokonywaniem dróg wspinaczkowych. Wyobraźnia taterników nie zna granic, o czym świadczą nadawane im nazwy. Wśród nich są i „muzyczne”,  jak choćby „Wish You Were Here”, nawiązująca do tytułu płyty zespołu Pink Floyd, „Boskie Buenos” przypominająca o Maanamie czy „Schody do nieba”, odwołujące się do słynnego utworu Led Zeppelin. Co ciekawe, nazwy dróg z reguły nie są  przypadkowe i zawierają, zrozumiałą tylko dla wtajemniczonych, charakterystykę danej ściany. Przy tej okazji zastanawiam się, jakie doznania towarzyszą wspinaczce na jedną z jurajskich skał, drogą o nazwie „Prześliczna wiolonczelistka”?

Pozostając przy górskiej tematyce, nie sposób pominąć utworu Budki Suflera pt..”Cień wielkiej góry”, który przypomina mi pewną anegdotę. Otóż jeden z najlepszych himalaistów na świecie, został poproszony przez dyrekcję fabryki, o wygłoszenie dla załogi odczytu o swojej pasji. Oczywiście padło na nim pytanie „A po co Pan to robi?”. Pytanie – zmora wszystkich wspinaczy świata. Bohater anegdoty tłumaczył, że to sens jego życia, walka ze swoimi niedoskonałościami, forma obcowania z potęgą gór itp. Sala milczała, nadal nie rozumiejąc motywacji podejmowania takiego ryzyka. Wtedy himalaista sięgnął  po ostateczny argument i oznajmił: „Wspinam się, bo mi płacą 50 zł. za metr”. Sala odetchnęła z ulgą. Teraz wszystko stało się jasne. A jednak chodzi o kasę!

Wracam do muralu. Uwieczniony na nim wizerunek Wandy Rutkiewicz, odpowiada zdjęciu, zrobionemu wybitnej wrocławiance na początku jej sportowej kariery, w 1969 r., podczas wspinaczki w Pirenejach. Jednak gdy na niego patrzę, myślę o ostatnich chwilach jej życia pod szczytem Kanczendzongi i wówczas mam wrażenie, że do mych uszu nie dochodzi hałas ulicy, a szum wiatru, wiejącego wśród górskich szczytów. W samym centrum miasta….

Maciej Korta