Muzyka w adwokackiej todze (20)

                                            Dla Steni

Berlińskie klimaty

Co powoduje, że od tylu lat właśnie w Berlinie istnieją warunki sprzyjające tworzeniu nowych nurtów i stylów muzyki rockowej? Istnieje jakaś specyfika tego miasta, której nie sposób nie łączyć z okresem, w którym przez 28 lat było ono brutalnie przedzielone murem, po którym blizny pozostaną na zawsze…

Postaram się przybliżyć kilka faktów, które potwierdzają ten fenomen Berlina, aczkolwiek nie dają odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie. Od kogo zacząć? Może od Niny Hagen, zwanej „matką chrzestną punk rocka”. Nieprzeciętna osobowość i charyzma, pozwoliły artystce wpisać się na karty historii muzyki rockowej. W latach 1976-1979 w Berlinie (oczywiście Zachodnim) mieszkał i tworzył sam David Bowie. Wówczas powstała składająca się z 3 płyt, tzw. Trylogia Berlińska – bardzo ważna w jego dorobku artystycznym. Tak, atmosfera Berlina sprzyjała nowatorskiej muzyce. Może dlatego w tym samym czasie znalazł się w nim także Iggy Pop, amerykański muzyk, określany mianem„ojca chrzestnego punk rocka”? Krótko mówiąc – rodzice chrzestni tego gatunku muzyki, byli na dobre związani z Berlinem, podobnie zresztą jak sam chrześniak, który dorósł i czuje się całkiem nieźle, zgodnie z hasłem „punk’s not dead”.

W tamtym czasie w Berlinie działały liczne zespoły, dla których głównym wyzwaniem i celem było odkrywanie nowej muzyki, zaś sukces komercyjny – mniej istotny. Wspomnę choćby o „Ton Steine Scherben”. Zespół ten już w 1970r. grał muzykę punkową („Macht kaputt was, euch kaputt macht”), choć ponoć powstała ona dopiero kilka lat później.

Jakby tego było mało, nad Szprewą i Hawelą aktywnie funkcjonował również Nick Cave, piosenkarz, aktor, pisarz, poeta – wyjątkowa postać kultury alternatywnej. Scenerię i ducha miasta lat 80-tych wspaniale oddaje film Wima Wendersa pt. ”Niebo nad Berlinem”. Pokazany w nim fragment klubowego koncertu Nicka Cave’a, najlepiej obrazuje realia berlińskiej sceny undergroundowej.

O sile przyciągania przez Berlin muzyków z całego świata, świadczy fakt, że spośród wyżej wymienionych, tylko Nina Hagen pochodzi z Niemiec, a przecież w ojczystych krajach pozostałych, o których wspomniałem, tj. w Anglii, USA i Australii, istniały doskonałe warunki do tworzenia sztuki. A jednak na lata wybrali Berlin….To refleksje odnoszące się głównie do lat 70 i 80-tych, więc nie można w nich pominąć, ściśle związanego z Berlinem, nurtu muzyki elektronicznej z Tangerine Dream na czele.

A czasy współczesne? Tylko potwierdzają nierozłączne związki stolicy Niemiec z muzyką. Po zburzeniu muru Berlin nie utracił swojego kreatywnego charakteru i pozostaje mekką nie tylko muzy klubowej. Warto więc, korzystając z dogodnego połączenia komunikacyjnego z Wrocławiem, poznać także muzyczne walory i atrakcje tego intrygującego miasta.

Maciej Korta